wtorek, 27 listopada 2012

listopadowy dzień godzina po godzinie


To był intensywny tydzień. Codziennie próbowałam zrobić zdjęcia co godzinę i codziennie łapałam jakąś "dziurę" w czasofotoprzestrzeni. Jakoś aparat nie chciał wpasować się w ferwor przygotowań do mini urlopu. Ale udało się! W niedzielę się udało. Dzień pod hasłem "jedzenie w trasie". Mam nadzieję, że Was nie zanudzę. Zmieniają się środki transportu, posiłki i wieczór był miły :)
 
Podsumowanie dnia: aby dotrzeć do Lejdi (kilk) należy skorzystać z trzech środków transportu: autokaru, samolotu i samochodu ;). Mielić ozorami skończyłyśmy o 4:30, co oznacza, że mój dzień dobił do imponującej liczby 23 godzin.
Zajrzyjcie jak wyglądały dni:
- Antilight --->klik
- ach! --->klik
- jojci --->klik
- enes --->klik
- mamyjagody --->klik 

Dziękujemy za wspólną zabawę :*
u. &>I<

10 komentarzy:

  1. muahaha, tylko żarcie i żarcie. ludzie gotowi pomyśleć, że jesteś jakimś wieeelkim babonem.
    dobrze, że pomalowałam paznokcie, bo oczywiście odgrywają tu główną rolę :D

    to był cudny dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a przerwa na kawę to nie przypadkiem w katowicach?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niiie, to Warsiawa, ale chyba jakaś siecióweczka, więc może być bliźniaczo podobna do katowickiej :)

      Usuń
  3. Wow! spodziewałam się bezkresnych krajobrazów z Podlasia, a tu krajobraz prawie księżycowy ;) Dzięki za propozycję zabawy, ach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że dołączyłaś. Na Podlasie jeszcze będzie czas :)

      Usuń
  4. Dobra chemia nie jest zła :D
    ahahahha ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. ale, że jak to. To ty masz prywatne lotnisko i autokary, że takim oto spsobem do Lejdi się rozbijasz? :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Uli, skądżeś ty laciała?

    OdpowiedzUsuń