wtorek, 31 sierpnia 2010

pożegnanie wakacji i dzika róża

Ostatni dzień wakacji. Smutno jakoś... może temu, że cały dzień pada. Taki scrap sobie zrobiłam z kitu wakacyjnego ILS na podsumowanie wakacji. Na duchu podnosi mnie, że już niedługo przyjeżdża moja Marysia! :)
Na ostatni dzień sierpnia wymyśliłam, że pokażę Wam dziką różę. Leżała dawno zapomniana, pierwsze próby zaistnienia na blogu miała w czerwcu, wtedy internet nie chciał ze mną współpracować. Na początku wakacji Asia z Green Canoe urzekła mnie swoimi przetworami różanymi. Po drodze do Dworzyska są piękne krzaki róż, więc nie długo myśląc, obskubałam je zupełnie z płatków i zabrałam się do dzieła! Moich wytworów (oczywiście wszystkie według przepisów Asi) nie jest tak dużo, ale wyszły pysznie!
NALEWKA Z PŁATKÓW DZIKIEJ RÓŻY
2 garście płatków ugnieść w dużym słoiku, zasypać 1 cm warstwą cukru, dalej dwie garście płatków - i znowu 1 cm cukru -tak do 3/4 wysokości słoika. Bogatsza wersja zamiast cukru przewiduje miód. Kiedy warstwy sa już ułożone zalać wódką (wersja delikatniejsza) lub spirytusem (wersja mocniejsza). Słój zamknąć, odstawić w ciemne miejsce na 6 tygodni - potem przez gazę zlewamy do karafki.
Miałam obawy, ze nalewka będzie "perfumowana". Wyszła przepyszna i do tego w pięknym rubinowym kolorze! Według mnie idealna do sączenia na zimowe wieczory  i babskie pogaduchy.
CUKIER RÓŻANY
W moździeżu zetrzyj na malutkie kawałeczki 3 garście płatków róż. Przełóż do wysokiego naczynia i dodaj dwie szklanki cukru, wymieszaj i odstaw. Cukier po godzinie powinien nasiąknąć wywarem roztartych płatków i powinien być lekko różowy. Rozsyp wszystko na dużym płaskim talerzu i pozostaw do wyparowania. Po dwóch dniach powinien być już w miarę sypki, a kawałeczki różane wysuszone.
Może w przyszłym roku pokuszę sie o trochę więcej. Sami popatrzcie ile ciekawych przepisów, aż ślinka cieknie!
Na koniec WSPOMNIENIE LATA. O herbatce było --->TU
Dobranoc.
u. >I<

niedziela, 29 sierpnia 2010

kurkowo

Kurkowe były te wakacje, oj kurkowe. Uwielbiam grzyby, i zbierać, i jeść! Zbierać lubi je nawet mój mężuś, bo jak wszem i wobec wiadomo kurki są żółciutkie i dosyć łatwo zobaczyć je w mchu. Późniejsze grzybobrania są już dla wytrwałych, którzy nie zniechęcają się silnym rozczarowaniem, gdy kolejny prawdziwek okazuje się suchym liściem. W kurkach trochę rozdrażnia mnie czynność czyszczenia, zwłaszcza jak jest ich duuużo i są malutkie. Ale zaraz szybko wyobrażam sobie, jakie będą pyszne i mam dalszy zapał do pracy :)
Tak było całe wakacje. Wymyślaliśmy różne potrawy i sposoby na przetwarzanie kurkowych zbiorów. Jajecznica z ziołami wedle uznania (bo każde z nas lubi zupełnie co innego), zupy, sosy...i co? Po dwóch miesiącach regularnego jedzenia kurek (brzuchy już bolały), dzisiaj w obiadowym daniu znowu się pojawiły! Nic innego w lesie nie było. Jest ich zdecydowanie mniej, ale tęskno mi już do innych grzybów, a tych ni widu, ni słychu. Ogłaszam więc koniec sezonu kurkowego! Dosyć już mycia i obierania, gotowania, wekowania. Kurki do słoików po-szły!
Słoików było więcej, ale kot zatroszczył się żeby ich liczba zmalała. To pewnie żeby nas brzuchy nie bolały ;)
Dobrego poniedziałku!
u. >I<

sobota, 28 sierpnia 2010

pójść na wrzosowisko i... do sauny :)

Na wspomnienie nastoletnich płaczliwych czasów kiedy chciało się "pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko" zrobiliśmy swoje własne mini wrzosowisko. Tak się złożyło, że ostatnie nasze dni są ciężkie, więc miło było uśmiechnąć się do wspomnień z czasów lat "nastu" przy sadzeniu wrzosów :) Dużo jesieni dzisiaj za naszym oknem.
A wiecie co jeszcze, oprócz sadzenia wrzosów, wspaniale pomaga rozładować stres? Sauna. Swojej niestety JESZCZE nie mamy, ale dostaliśmy zaproszenie do Zacisza. Ja jako stwór ciepłolubny zdecydowanie, bardzo lubię w saunie się wygrzać. Zwłaszcza w takie deszczowe dni. Obrazek to pamiątka z pierwszego zimowego odpalenia sauny w Zaciszu zrobiona z ILS kitu wakacyjnego.
Na koniec ciekawostka podpatrzona na urlopie: Litwa, Łotwa, Estonia to kraje, w których ekwipunek saunowy można kupić w hipermarkecie. Saunowe szaleństwo jest wszechobecne do tego stopnia, że nawet na polach namiotowych zdażyło nam się zażywać gorących kąpieli.
Słonecznej niedzieli wszystkim życzę!
u. >I<

czwartek, 26 sierpnia 2010

SuMMerTime

Dużymi krokami idzie do nas jesień. Wieczory już chłodne, noce też. Dni coraz krótsze. W lesie zażółciły się brzozy. Czekam na jesień, ale póki co za sprawą JASZMURKOWEJ MAPKI zrobiło mi się jeszcze letnio. 
Nie mogę się już doczekać kolorowych liści w popołudniowym wrześniowym słońcu. Tylko... od jesieni już blisko do zimy, a z lubieniem zimy już trochę u mnie gorzej. Więc póki co korzystajmy z końcówki lata.
u. >I<

wtorek, 24 sierpnia 2010

wakacyjny weekend i prace nad sławojką

Nocowanie w namiocie i wieczorne ognisko z kiełbaskami.... to oczywiście w Dworzysku. Ale nasi goście oprócz uwiecznionego wyżej leżenia pomagają i pracują. Oczywiście w ramach wolontariatu i z dobroci serca, nie pod przymusem ;) Dzięki ostatnim weekendowym odwiedzinom nasz wychodek doczekał się renowacji dachu. Mamy też nowy hand made uchwyt na papier :) A tak chłopaki pracowali.
Nieodzownym elementem wizyt gości są ich pociechy. A dzieci jak to dzieci, jedne płaczą, drugie szaleją odgrywając swoich ulubionych super bohaterów. I tak oto na dzisiejszy scrap trafiła  jedna z pociech naszych weekendowych gości z miną "A czego ty babo z aparatem chcesz? Guza szukasz?".
Scrap jest liftem --->TEJ energetycznej pracy Ani-Marii. Moja wersja wyszła niebiesko przygaszona, bo od kilku dni marzą mi się niebiańskie błękitne papiery, o takie:

Już tak intensywnie mi się marzą, że może nawet poczynię kroki w kierunku ich stworzenia.
Kolorowych snów.
u. >I<

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

dziurawiec zwyczajny

Na łąkach już tylko gdzieniegdzie są pojedyncze żółte kwiatki dziurawca, ale dopiero dzisiaj nadszedł czas, aby stał się on głównym bohaterem mojego posta.
Kiedyś przypisywano mu działanie magiczne. Chociaż ma zastosowanie lecznicze trzeba na niego uważać, bo powoduje nadwrażliwość skóry na światło słoneczne. Zajmijmy się jednak pozytywnymi właściwościami tego ziółka. Dziurawiec dobrze działa na układ nerwowy i pokarmowy.
NAPAR Z DZIURAWCA: 2 łyżki stołowe kwiatów i młodych pędów dziurawca zalać 2 szklankami wrzątku. Doprowadzić do wrzenia, następnie odstawić na 10 minut pod przykryciem. Przed piciem przcedzić. Herbatka poprawi nastrój i trawienie.
Przepisów na olej jest kilka. Ja przez przypadek wybrałam ten, w którym na efekt końcowy czeka się najdłużej :) TUTAJ  na przykład jest wersja krótsza.

OLEJ Z DZIURAWCA ZWYCZAJNEGO
* 2 szklanki (500ml) oliwy z oliwek
* 50g kwiatów z dziurawca zwyczajnego
* 1 kolorowy, szklany słój (może być brązowy, niebieski lub zielony)
Nazbieraj kwiatów dziurawca zwyczajnego w suchy i słoneczny dzień. Umieść je w słoju i zalej oliwą. Trzymaj z dala od światła, mieszając regularnie. Maceruj przez 2 miesiące, następnie odcedź.
Olej ma właściwości dezynfekujące, łagodzi rany i oparzenia. Można użwać go do masażu. Żeby miał przyjemniejszy zapach można dodać trochę olejku np. lawendowego. No i oczywiście zapalić zapachowe świeczki, włączyć relaksującą muzykę, masaż napewno będzie udany... rozmarzyłam się :)
u. >I<

niedziela, 22 sierpnia 2010

wianek z kocanek, japońskie cukierki i album

Tak wyglądał wianek, wspomniany dwa posty wcześniej, zaraz po zrobieniu. Dzisiaj wygląda trochę inaczej. Pokraczny jest tak samo, ale kocanki rozkwitły i teraz spawia wrażenie grubszego. Wisi sobie na ścianie kuchni letniej, a ja za każdym razem jak go mijam zastawiam sie nad produkcją większej ilości, żeby poćwczyć, coby kolejne mniej pokraczne wyszły :)
Jakiś czas temu mieliśmy w Dworzysku gości z drugiego końca świata oraz takich co się tym drugim końcem świata interesują. No i oczywiście tych, których znamy najdłużej i którzy w spotkaniu odegrali strategiczną rolę, bo wcześniej wspomnianych na nasz koniec świata przywieźli :) Zawiłości tłumaczyć nie będę, sęk w tym, że dostałam bardzo miły prezent. Opakowanie jest bosko proste, czyste i przepiękne! Przypomniało mi to, jak w ramach poszukiwania natchnienia do wyrzucenia pamiątek wszelkich, przczytałam "Sztukę prostoty". Niestety okazało się, że zbieractwo zakorzenione mam za głęboko ;) Porządek i japońskie umiłowanie do rzeczy praktyczny i prostych pozostaje póki co w mojej sferze marzeń i oglądania na zdjęciach przy zielonej herbacie z ryżem :) Po herbatę i inne cuda zajrzyjcie --->TU. A jak chcecie dowiedzieć się czegoś ciekawego o japońskiej kulturze poczytajcie --->TUTAJ. A to mój cudny prezencik czyli cukierki ryżowe.
Na koniec jeszcze albumik zawierający skróconą realcję bardzo fajnego pobytu w Polsce mojej półportugalskiej fumfeli i jej w pełni portugalsiego boyfrienda. Marzy mi się żeby przyjeżdżali częściej i na dłużej :( Papiery o --->TE.
A teraz już niestety koniec niedzieli i błogiego leniuchowania. Ech... a taki wakacyjny weekend był :)
Udanego poniedziałku.
u. >I<