Postanowiłam podzielić się dziś z Wami odkryciem na miarę nagrody Nobla albo przynajmniej korony perfekcyjnej pani domu: po remoncie jest bajzelek (przychodzi mi do głowy kilka mniej sympatycznych słów, postanowiłam jednak być kulturalna). Bałagan robi się jeszcze większy kiedy zaczyna się przeprowadzka. Jakiś związek przyczynowo-skutkowy?
W związku z tym, że w kolejce przed zimą jest lawenda i podwórko, rozpakowywanie idzie mi raczej opornie. Zapanowałam nad trzema "pomieszczeniami". Oznacza to, że względny porządek panuje w łazience, piwnicy i na tarasie. Potencjalni goście mogą więc zostać nie wpuszczeni do środka, ewentualnie zamknięci w piwnicy, z możliwością wzięcia prysznica, przy czym w trakcie przejścia z piwnicy do łazienki oczy będą mieli zawiązane opaską. Na tarasie jest całkiem przyjemnie, więc może przy ładnej pogodzie bilans takiej wizyty nie wyszedł by tak źle.
Na tarasie są leżaki i można sobie leniuchować do woli. To aktualnie
moje ulubione miejsce w domu. Może dlatego nie jestem w stanie zapanować
nad rozpakowywaniem ;)
u.