Pisałam ostatnio o podejrzeniach, że ktoś zapomniał włączyć u nas wiosnę. Obawy te dopadają mnie co roku na początku marca. Na około wszem i wobec obwieszczenia, że idzie wiosna, zdjęcia przebiśniegów, a w podlaskich lasach zima hula w najlepsze. Doedukowałam się trochę przyrodniczo i postanowiłam szukać mniej oczywistych oznak wiosny. Padło na wawrzynka wilcze łyko. Coś mi się zdaje, że gościł on już kiedyś na blogu, bo znamy się z tym krzaczkiem od jakiegoś czasu. Znajomość ta jest dosyć specyficzna, bo kiedy udaje mi się na niego trafić jest w fazie przekwitania. Wstawiam zdjęcie z zeszłego roku, żeby było wiadomo o czym w ogóle mowa :).
Wawrzynek jest przodownikiem pracy, kwitnie jako pierwszy, podobno już w lutym. W tym roku postawiłam sobie za punkt honoru zrobić zdjęcie wawrzynka kwitnącego, nie przekwitającego. No i chodzę po lesie od połowy lutego i szukam. Wyprawa prawie jak po kwiat paproci albo "niebieski kwiat i kolce, niebieski kwiat i kolce", tak mnie ostatnio podsumowano. Kwiatnącego wawrzynka nie widać, ale niosę wieść, że w najzimniejszej części kraju przyroda zaczyna się budzić - przylaszczki - przytulaszczki wczorajsze.
Z wawrzynkiem czy bez za tydzień witamy wiosnę. Tradycyjnie już z marzanną i ogniskiem. Zaproszenie zrobione, goście potwierdzają przybycie, nawet przy dziesięciostopniowym mrozie i śnieżycy za oknem czuję wiosnę.
papier bazowy: ILS, Divine this line
dodatki: taśma izolacyjna, karteczki z notesu, nitka, akwarele, szablony, pasta strukturalna, ILS, SODAlicous, Ormolu, Tersa Collins
Przy robieniu zaproszenia wykorzystałam taśmę izolacyjną. Więcej na ten temat na blogu
Przyklej to!.
Ciepłego tygodnia,
u. >I<