Po skrapowisku, gdzieś w trasie między Łodzią a Warszawą, wyciagnęłam zakupy żeby wydłubać dziękczynny scrap dla mojego męża. Wiózł mnie w końcu 700 km w dwie strony żebym zakupy papiernicze zrobiła :). Pojawiło się kilka problemów, konkretniej braków: zdjęcia, kleju i nożyczek. Ku mojej nieopisanej radości okazało się, że z męskim samochodem jest jak z damską torebką: zawiera wszystko. Znalazło się zdjęcie, taśma dwustronna i nożyczki :) Po pokonaniu tych trudności scrapowanie w trakcie jazdy było już pestką.
Przepełniony, dobry weekend za mną. Wraz ze zbliżającą się wiosną wstępuje we mnie świeża energia i siły witalne. Kiedyś trzymały mnie do kolejnej zimy, teraz jest trochę inaczej... chyba się starzeję :). Lubię intensywne dni, funkcjonowanie na pełnych obrotach było dla mnie do niedawna jedynym właściwym. Tryb życia "ciągłego biegacza" nadawał sens każdej czynności, którą wykonywałam. Z przyczyn przeróżnych ten stan rzeczy się zmienił. Teraz po intensywnym dniu najbardziej lubię wieczór, kiedy mam czas się zrelaksować i wyciszyć. Aktywność w ciągu dnia też nie jest już na 120%. I chociaż na początku przyglądałam się tym zmianom w sobie z lekkim niepokojem dzisiaj Wam napiszę, że dobrze mi z tym! Cieszę się, że znalazłam czas, żeby docenić to co mam teraz, dzisiaj, w tej chwili. Właśnie odpoczywam po bardzo fajnych dniach i cieszę się tym, że odpoczywam. To pierwsza wiosna, która mnie nakręca i zwalnia jednocześnie.
Spokojnej wiosny Wam życzę!
u. >I<