wtorek, 30 listopada 2010

NiespoDzianki i PrezenTy

Zima co prawda już za oknem, ale ja jeszcze trochę jesiennie. Znacie rude skarby jesieni? My w tym roku znaleźliśmy  w obejściu takie trochę inne kasztany :) Jestem kociarą i oczywiście od razu zaczęłam zastanawiać się jak zorganizować nowy dom ślicznym sierotkom. Po wizycie u weterynarza okazało się, że mają ponad miesiąc i są za małe w stosunku do liczby przeżytych dni. Nauczyliśmy je jeść i po kilku tygodniach u Kamili - mamy zastępczej, powędrowały do nowych właścicieli. Dwa zostały w rodzinie, dwa przeprowadziły się pod Berlin :) Piszę o tym wszystkim, bo chcę Wam pokazać ciekawe miejsce: http://www.kotkowo.pl/ Jeżeli znajdziecie kotki w Białymstoku lub okolicy, z którymi nie będziecie mieli co zrobić możecie skontaktować się z tą fundacją, która pomoże znaleźć nowych właścicieli, opłaci koszty weterynarza, jedzenia, żwirku i w razie potrzeby znajdzie miejsce, w którym kotki poczekają na nowych właścicieli.
Tak wyrosły nasze czorty po dwóch tygodniach. Roboczo nazwaliśmy wszystkie na "A", tak jakoś wyszło :) Więc były: Atak, Adzia, Albin i Alfred. Atak (wbrew pozorom koteczka) uratowała całą czwórkę piszcząc w niebogłosy, dzięki czemu je znaleźliśmy. Moim osobistym faworytem był Albin, który był najbardziej zabiedzony, a po dwóch tygodniach wyrósł na największego żarłoka :) Rozdaliśmy je bez problemu, było więcej chętnych niż kociaków, ale jakby ktoś miał problem pamiętajcie o kotkowie.
A teraz prezentowo. Mąż mój wymarzył sobie poloneza "borewicza" w swoim wieku. Marzenie raczej wymagające finansowo, więc taką skarbonkę mu wydłubałam.
I jeszcze prezent urodzinowy, który dostałam od swoich sióstr. Wzrusza mnie z powodu starych zdjęć, ale też dlatego, że to scrap :)
Idę zaglądać w przyszłość z wosku. Udanych andrzejek życzę wszystkim.
u. >I<

piątek, 26 listopada 2010

Wracam

Nie było mnie, bo potrzebowałam czasu tylko dla siebie. Cieszę się, że udało mi się go znaleźć. Piszę cześciowo pogodzona z tym, że jest go ciągle za mało na wszystko, na co bym chciała. Spróbuję nadrabiać zaległości i mam nadzieję, że tym razem nie przeszkodzi mi czas, popsuty zasilacz, brak zasięgu i drugi popsuty zasilacz :). "Czas dla siebie" był owocny w różne różności, ale wszystko po kolei... będzie już trochę świątecznie. Okoliczności dziś na świąteczny post - w radiu najnowszy "trójkowy" karp, za oknem pierwszy śnieg, siedzę przy piecu i rozgrzerwam się ciepłym miodem, świeczki dają ciepłe światło, jeszcze w jesiennych dekoracjach. Temperatura, jak na letnią kuchnię przystało +10 stopni, zaczynaliśmy od 6, a zamierzamy tu dzisiaj spać :).
Pierwsze w tym roku ozdoby świąteczne zrobiłyśmy na konkurs przedszkolny Wikusi. Masa solna poszła w ruch:
Dla tych, którzy nie pamiętają: 2 szklanki mąki, 2 szklanki soli, 1 i 1/3 szklanki wody. Jeżeli zamierzamy lepić małe elementy można dodać trochę kleju do tapet lub wikolu.
Tak wyglądało nasze lepienie aniołków, gwiazdek, bałwanków i serduszek:
Pewnie nie jedno bystre oko wypatrzy tradycyjną ozdobę choinkową z masy solnej - hello kitty ;). Po pieczeniu malowanie, w które zaangażowało się już trochę więcej osób.
A skoro dzisiaj w poście pojawiła się Wiki to pokażę Wam jeszcze prezent, który zrobiłam jej jakiś czas temu. Wiki uwielbia swój pokój. Rozstała się z nim ostatnio na kilka dni, więc żeby było jej mniej smutno powstała taka kartka:
Pomysł inspirowany papierowymi laleczkami (w szafie są sukienki na zmianę) oraz domkiem mysi ---> o tej mysi, domku o którym myślę nie udało mi się znaleźć. Najbardziej cieszy mnie to, że prezent Wiki bardzo się spodobał. Tworzy mi się w głowie powoli doklejana ściana z łóżkiem i rybką, nie zmieściły się w pierwszej wersji, a przecież to podstawowe wyposażenie pokoju.
W kolejnym poście też bedą prezenty w postaci przeróżnej, jeszcze nie tej świątecznej.
Stopni już 13 więc nie zamarźniemy :)
Dobrej nocy.
u. >I<