To był intensywny tydzień. Codziennie próbowałam zrobić zdjęcia co godzinę i codziennie łapałam jakąś "dziurę" w czasofotoprzestrzeni. Jakoś aparat nie chciał wpasować się w ferwor przygotowań do mini urlopu. Ale udało się! W niedzielę się udało. Dzień pod hasłem "jedzenie w trasie". Mam nadzieję, że Was nie zanudzę. Zmieniają się środki transportu, posiłki i wieczór był miły :)
Podsumowanie dnia: aby dotrzeć do Lejdi (kilk) należy skorzystać z trzech środków transportu: autokaru, samolotu i samochodu ;). Mielić ozorami skończyłyśmy o 4:30, co oznacza, że mój dzień dobił do imponującej liczby 23 godzin.
Zajrzyjcie jak wyglądały dni:
- Antilight --->klik
- ach! --->klik
- jojci --->klik
- enes --->klik
- mamyjagody --->klik
Dziękujemy za wspólną zabawę :*
u. &>I<
muahaha, tylko żarcie i żarcie. ludzie gotowi pomyśleć, że jesteś jakimś wieeelkim babonem.
OdpowiedzUsuńdobrze, że pomalowałam paznokcie, bo oczywiście odgrywają tu główną rolę :D
to był cudny dzień :)
w kółko jem i siedzę, no faktycznie :)
Usuńa przerwa na kawę to nie przypadkiem w katowicach?:)
OdpowiedzUsuńNiiie, to Warsiawa, ale chyba jakaś siecióweczka, więc może być bliźniaczo podobna do katowickiej :)
UsuńWow! spodziewałam się bezkresnych krajobrazów z Podlasia, a tu krajobraz prawie księżycowy ;) Dzięki za propozycję zabawy, ach!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dołączyłaś. Na Podlasie jeszcze będzie czas :)
UsuńDobra chemia nie jest zła :D
OdpowiedzUsuńahahahha ♥
to jest największy problem chemii :D
Usuńale, że jak to. To ty masz prywatne lotnisko i autokary, że takim oto spsobem do Lejdi się rozbijasz? :P
OdpowiedzUsuńUli, skądżeś ty laciała?
OdpowiedzUsuń