Sezon lawendowy ruszył z kopyta. Chyba pierwszy raz odkąd mamy pole jest dokładnie taki, jak czytałam w poradnikach o uprawie lawendy. Krzaki zaczęły kwitnąć na początku lipca i w dwa tygodnie przerobiliśmy już ich zdecydowaną większość. Cały czerwiec drżałam o nasze pole, bo pogoda dawała lawendzie w kość. A wystarczyło kilka dni upałów, żeby wszystko zadziało się "wzorcowo".
Czujecie jak pachnie?
u.
łaaał, no ja prawie poczułam :)
OdpowiedzUsuńIle lawendy! Zazdroszczę własnego poletka, nie wyobrażam sobie tego pięknego zapachu unoszącego się wszędzie!
OdpowiedzUsuńAaaaach, uwielbiam ten kolor! Zapach rzecz jasna też :) Tylko smaku nie znam ;)
OdpowiedzUsuńale seria zdjęć cudna :))) czuć aż tutaj lawendę :)
OdpowiedzUsuńJejku! Ja sie ekscytuję jednym krzaczkiem w doniczce na balkonie a takie pole to magia nie do ogarnięcia! Jak tam musi pachnieć! Nigdy nie widziałam pola lawendy "na żywo" , do Prowansji było jakoś za daleko a tu wyrosło pole prawie pod nosem :)
OdpowiedzUsuńZapachniało z prowansalska :)
OdpowiedzUsuń