piątek, 23 września 2011

pierwszy dzień jesieni

Piękny pierwszy dzień jesieni to dobry dzień na zakończenie przerwy wakacyjnej. Potrzebowałam odpoczynku od wirtualnego świata, co wcale nie znaczy, że nic nie robiłam ;). Lawendowa plantacja poważnie nam się rozrosła, scrapów też kilka powstało. Ale wszystko w swoim czasie i po kolei.
Kroki zbliżającej się jesieni słyszałam już od dwóch tygodni. Moje pierwsze w tym roku oznaki zmieniającej się pogody to zupy i druty. Zupy wracają do naszego menu po lecie, druty wyjrzały z kąta i przypomniały, że czas skończyć szalik. O rzeczach tak oczywistych jak zmiana kolorów wokół, kasztany i zbieranie warzywnych plonów nie wspominając. Uwielbiam wrześniową pogodę, kiedy mogę wygrzewać się w słońcu i patrzeć jak żółte liście tańczą na wietrze. Lubię też wrześniowe wieczory, jeszcze ciepłe, ale już trochę dłuższe.
W świecie, w którym w połowie września z półek sklepowych atakują czekoladowe mikołaje, a w gazetce rozdawanej klientom drogerii przeczytamy jak wiarygodnie udawać orgazm, obcowanie z przyrodą, obserwowanie zmieniającej się pory roku pozwala mi utrzymywać równowagę.
Na koniec kawałek tekstu „Sistars”, który towarzyszył mi całe wakacje. Orange Warsaw Festival odcisnął się mocno w mojej głowie, przez miesiąc codziennie budziłam się śpiewając. Aż mnie na papier przeniosło J
Ciepłego wieczoru.
u. >I<


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz