czwartek, 19 sierpnia 2010

letnia burza

Wspomnienie letniej burzy z gradem wróciło do mnie, kiedy wybierałam zdjęcie do scrapowania. W Dworzysku burza wiąże się zazwyzaj z brakiem prądu i tym samym wody. Zbieramy więc deszczówkę, czasem w postaci gradu, a później spędzamy romatyczny wieczór przy świecach :)
Scrap jest liftem pracy zaproponowanej przez MonaLisę w kolejnym wyzwaniu piaskownicowym.
A w Dworzysku dwa dni temu mieliśmy święto! Pierwszy raz od pół roku (mniej więcej tyle czasu mamy podpisaną umowę z MPO) przyjechała do nas śmieciarka! Po różnych tłumaczeniach, prośbach, groźbach i innych przebojach nareszcie udało się ustalić, że jednak będą od nas zabierać śmieci! Taka prozaiczna rzecz a tak niesamowicie cieszy :)
Udanego popołudnia.
u. >I<

środa, 4 sierpnia 2010

Wianek z kocanek

Siedzę na progu i plotę wianek. Pomysł spotkałam na spacerze. Narwałam kocanek, mąż naciął brzozowych gałązek i plotę... ognisko trzaska, deszcz kropi i jest mi najlepiej na świecie. Oderwałam się na chwilę, żeby podzielić się z Wami moją radością. Tym, że jest piękny letni wieczór, a do szczęścia tak niewiele potrzeba!
Udanego wieczoru.
u. . >I< 

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

W domu

Wróciliśmy do domu, mieszkania. Po drodze zajechaliśmy na wieś, sprawdzić co zmieniło się w trakcie tygodnia naszej nieobecności. Największą niespodzianką jest lawenda, którą wychodowałam z nasionek 2 lata temu. Poniewierał się taki marny krzaczek  po balkonach, aż w tym roku znalazł swoje miejsce! Na naszym polu przybrał na objętości przynajmniej 3 razy, a dzisiaj przywitał mnie pierwszymi pączkami! Kilka krzaków kwitnie pięknie. Nie jest to jeszcze prowansja, ale już jest zaczątek. :) Wyobrażam sobie jak wspaniale będzie wrócić do domu, nie mieszkania.
u. >I<

niedziela, 25 lipca 2010

Papierowa rocznica

Wśród obchodów i świętowania małżeńskiego roku wybraliśmy się na uroczystą kolcję. Nauczeni doświadczeniem sprawdziliśmy wcześniej godziny otwarcia restauracji, do której się wybieraliśmy. Chociaż do zamknięcia były jeszcze cztery godziny jeść nie dostaliśmy. Pani kelnerka z uśmiechem podała nam kartę alkoholi i powiedziała, że nie ma gości, więc właśnie zamknęli kuchnię. A kim my byliśmy i pełen ogródek ludzi? Są dziedziny życia, w których brakuje mi szczęścia. Tak jest np. z wyborem kolejki do kas w sklepie, co drugie zakupy trafiam do kolejki, w której ktoś nie ma kodu na jednym ze swoich produktów... nie ma środków na koncie... kończy się taśma w kasie. Tak samo jest z restauracjami. Co drugie wyjście na kolację kończy się burczeniem w brzuchu. Na szczęście w tym co w życiu najważniejsze mam bardzo dużo szczęścia. :)
A, że rocznica papierowa to jeszcze na koniec scrap. Przesyłka doszła, więc nie uprzedzę już niespodzianki :)
A teraz URLOP start! :)
u. >I<

piątek, 16 lipca 2010

Choroba na łączach i Sting

Chyba przełamałam wreszcie trwającą od tygodnia niechęć do komputera. Internet nie chciał ze mną współpracować od trzech tygodni, zrobiłam więc sobie przerwę. Laptop chodził ze mną standardowo wszędzie, ale nie wyjmowałam go prawie wcale. I oto dzisiaj, przy dużym udziale korespondencji wirtualnej ze Szkocją (Ania :*) nadszedł dzień pojednania! Chyba potrzebowaliśmy od siebie odpocząć :) Więc może uda mi się coś jeszcze w lipcu napisać...
Z latem przyszła kolejna płyta Stinga "Symphonicities". Słucham piosenek, które tak dobrze znam i dzięki orkiestrze odkrywam je na nowo. 20 września koncert w Poznaniu. Na koncertach syfonicznych uwielbiam moment, kiedy przed samym rozpoczęciem orkiestra sprawdza instrumenty, pierwsze dźwięki i towarzyszący im dreszczyk, że za chwilę wydarzy się coś niesamowitego :) 
Słuchamy i planujemy urlop :)
u. >I<