niedziela, 28 lutego 2010

wędzenie, pieczenie i kartka urodzinowa

Ostatnie kilka dni nie przebiegło tak jak sobie zaplanowałam. Podobno żeby rozśmieszyć Pana Boga trzeba powiedzieć o swoich planach. Sprawdziło się idealnie! Taaaaak dużo się wydarzyło. I chociaż nic nie wyszło tak jak zaplanowałam to był ważny tydzień. Bo w momentach kryzysowych na światło dzienne wychodzą wszystkie prawdy. Te prawdziwe prawdy, o tym co jest najważniejsze, a co się tylko wydawało... i znowu utwierdziłam się, że mam wszystko :)
No i były urodziny mojego mężusia :* do porządnego obświętowania jeszcze przed nami.
A w Zaciszu w tym tygodniu było pieczenie chleba i wędzenie szynek :) Mam nadzieję, że wyszły tak pyszne jak wyglądały, bo niestety spróbować nie zdążyłam.
Nasze marzenia o wiejskim żywocie stają się bardziej realne, zastanawiająco realne... :) zaczynamy działać, tak namacalnie! Cieszymy się!
Dzisiaj był piękny słoneczny dzień! Może nareszcie przedwiośnie?
u. >I<

środa, 24 lutego 2010

mOi

Walczyłam, spinałam się i wyginałam żeby dodać post i coś blogger nie chciał ze mną współpracować. Ale nareszcie udało się! Kolejne "bałaganiarskie" wyzwanie Anity w Art-Piaskownicy zauroczyło mnie zupełnie. Mój lift pracy S@fo znajdziecie niżej.
Zdjęcia inspirowane moją ukochaną "Amelią", a że film francuski to po francusku też coś musi być. Jest pocięta dziecięca książka, bajka o małym pingwinie. Tyle zrozumiałam :) Gdybym kilka lat temu przyłożyła się bardziej do nauki tego języka teraz byłoby więcej...ale, że człowiek  w wieku licealnym zapiera się na różne rzeczy nie wiadomo czemu, to dzisiaj po francusku jestem w stanie jedynie się przedstawić  i odmienić przez osoby "być" :) Pierwszy raz użyłam filcu (kwiatek) i zakochałam się! Już zaplanowałam filcowe ozdoby wielkanocne.
u. >I<

czwartek, 18 lutego 2010

zimowe łapczyńskie kapliczki i krzyże

Przyszedł czas na wspomniane kilka postów wcześniej "więcej o Łapczynie". Łapczyn to wieś. Jest też Łaczyn 2, jak błyskotliwie moja młodsza siostra zinterpretowała znak z odległością do wsi w km :) Łapczyn to takie miejsce, którego szczerze nienawidziłam będąc nastolatką, za to kocham dzisiaj. No, bo jak rodzice zmuszają do spędzania na wsi każdej wolnej chwili a w domu czeka tyyyyle atrakcji, to jak tu się cieszyć? W nienawiści skumulowanej (ja i moje rodzeństwo) powstały pieśni oczerniające wiejski żywot, które do dzisiaj sobie pod nosem podśpiewuję spacerując wśród pól :) Dopiero po kilku latach doceniłam ciszę, spokój i przyrodę, która tam jest na wyciągnięcie ręki. Życiem na wsi rządzą prawa przyrody, wartości ustawiają sie w innej kolejności niż w mieście i za tym tęsknię codziennie. Dlatego dobrowolnie i z pełną świadomością konsekwencji  dążę do wyprowadzenia się za miasto. Tak wiem, że zimą trudno jest dojechać, że trzeba odśnieżać, że rury zamarzają i nie ma wody, ale ja chcę! Na szczęście mój mąż też chce :)
Na zakończenie kilka zdjęć łapczyńskich i okolicznych kapliczek. Pierwsza stoi na naszym podwórku, zrobił ją mój tato 12ście lat temu.
u. >I<

środa, 17 lutego 2010

Piaskownicowa gra w kolory # 13

Kolejna gra w kolory to edycja Anny-Marii, której prace przyprawiają mnie o zawrót głowy, oczywiście pozytywny :) Bazą jest papier Ani Oblicza Barw, do kupienia TU. Wykorzystałam nowe pieczątki, dziurkacz i farby :) Kolory na zdjęciu rozminęły się troszkę z tymi z wyzwania, w rzeczywistości są bardziej zielone niż niebieskie.
Zdjęcia zrobione w ostatnie wakacje. Nad jeziorem, w jednym domku kempingowym siedmioro dorosłych i czwórka dzieci :) Wszystkim skończyły się pieniądze a najbliższy bankomat był zepsuty :)  Dzieciory szalały jak na wakacje nad jeziorem przystało. Moje ulubione zdjęcie z tego wyjazdu:
u. >I<

wtorek, 16 lutego 2010

znowu w Toruniu

Ostatni weekend spędziłam w Toruniu. Służbowo. Wyjazdy jakie są każdy wie. Komfort jazdy po naszych drogach krajowych pozostawia trochę do życzenia, zwłaszcza, gdy ciagle pada śnieg. Moje pracowe wyjazdy  mają kilka plusów. Przede wszystkim bardzo lubię podróżować. Odkrywać nowe miejsca, ale też wracać do tych, które już znam. Lubię pracować z ludźmi, z którymi wyjeżdżam. Poznaję nowe nietypowe osoby. Mogę do woli korzystać z hotelowych luksusów, w standardzie, na który prywatnie raczej bym sobie nie pozwoliła. Jednak mój ulubiony punkt, jak na łasucha przystało, to hotelowe śniadania - stoły szwedzkie z pysznościami, no i zmywać nie trzeba :)

Ale do Torunia wracając... to miasto, które odegrało istotną rolę w mojej przeszłości. W ten weekend goniły mnie wspomnienia, wyglądały zza każdej kamienicy na starówce. Jakoś tak się dziwnie w życiu układa, że czasami musi minąć 9 lat, żeby na coś spojrzeć z innej perspektywy, żeby zrozumieć. I taka była moja służbowo- wspominkowa podróż. Przez przypadek przeniosłam się kilka lat wstecz. Teraz strasznie mi melancholijnie, bo to był trudny czas.
u. >I<

czwartek, 11 lutego 2010

wiosenny różowy-pink

Kolejne monochromatyczne wyzwanie w art-piaskownicy odrazu skojarzyło mi się z moją siostrą cioteczną, która przyswajając jednocześnie dwa języki tworzyła różne urocze angielsko-polskie składanki.  "Różowy-pink" jest szandarem tego okresu :)
Żeby wbrew śnieżycy za oknem zrobiło się jeszcze bardziej wiosennie i jeszcze bardziej różowo, kilka zeszłorocznch kwiatków:
A na zakończenie piosenka, którą wydłubał dwa dni temu dla mnie mój mężuś :* Ja w tym czasie siłowałam się na bierzni. Rozłożył mnie zupełnie jak podśpiewując zmienił trochę tekst, żeby był bardziej "nasz" :)
u. >I<

poniedziałek, 8 lutego 2010

niedziela, 7 lutego 2010

Soczyste kolory w zaśnieżonym hamaku

Trwam w swoim tęsknym postanowieniu. Wczoraj wiosennie nastroił mnie nowy CZERWONY kosz na śmieci. Kolor, na który nigdy bym się nie zdecydowała, gdyby nie moja tęsknota za intensywnymi soczystymi barwami. Były szaleństwa w Ikea i zakupy do naszego prawie urządzonego i prawie rozpakowanego mieszkanka. Rozpakowanie minimum jednego kartonu dziennie, to kolejne postanowienie.
Dzisiaj był śliczny słoneczny dzień, o wiośnie przypomniał mi zaśnieżony łapczyński hamak :) Więcej o Łapczynie będzie już wkrótce. 
u. >I<

piątek, 5 lutego 2010

"Ja jeszcze z wiosną się rozkręce, ja jeszcze z wiosną się roztańczę!"

Wyczekuję i wypatruję wiosny za oknem. W wyobraźni widzę kwitnący krzak forsycji za kuchennym oknem. W związku z tą tęsknotą postanowiłam codziennie robić coś kolorowego i wiosennie nastrajającego.
Wczoraj były pyszne placki gryczano-warzywne, przepis z gazety "Country".
 PLACUSZKI GRYCZANE
- pół szklanki kaszy gryczanej
- 4 średnie marchewki
- 4 gałązki selera naciowego
- cebula
- 0,5l rosołu warzywnego
- 2 jajka
- łyżka mąki
- łyżka masła
- olej do smażenia
- sól i pieprz
Marchewki obierz, zetrzyj na grubej tarce, seler pokrój w nieduże słupki, cebulę grubo posiekaj. Na patelni rozgrzej łyżkę masła i podduś warzywa. Dodaj suchą kaszę gryczaną, wymieszaj, zalej rosołem i gotuj na wolnym ogniu 20 minut, często mieszając. Przypraw do smaku solą i pieprzem, odstaw do ostygnięcia. Do warzyw z kaszą dodaj jajka i łyżkę mąki, dokładnie wymieszaj. Na patelni rozgrzej olej i łyżką nakładaj porcje ciasta formując placuszki. Smaż na złoty kolor z obydwu stron. Podawaj gorące z sosem czosnkowym.

Dzisiaj wiosennie zauroczył mnie hiacynt, który zaczął wydawać zapach jak szalony i pokazał swój drugi pączek.
Od Kamili, która ma (delikatnie ujmując) śrubkę na punkcie wycierania do sucha zlewu i szorowania lodówki...hmmm...chociaż w sumie kto to pisze, ja układam koszulki kolorami...no ale nie dzielę rajstop na opisane kategorie! ;P Tak czy siak od tej właśnie Kamili dostałam książkę Anthea Turner "Perfekcyjna pani domu". Cieszę się, bo może będzie to dla mnie inspiracja do dalszego rozpakowywania kartonów...ugrzęzłam...no i to może być kolejna czynność w oczekiwaniu na wiosnę.
u. >I<

środa, 3 lutego 2010

Zakupowe szaleństwo

W ramach walki z zimowym szarym nastrojem udałam się na szaleństwo zakupowe. Sklep Timarii, z cudami różnymi hobbystycznymi, zamyka się (coś mi się obiło o uszy, że cała sieć w naszym kraju). Z tej ponurej okazji wyprzedaż całego asortymentu - 70%. Jak tu się oprzeć? Niestety półki z ćwiekami były już sprzątnięte, ale jestem szczęśliwą posiadaczką kilku nowych alfabetów, pieczątek, farb i przede wszystkim albumów 30x30, idealnych na scrapowe twory :)
u. >I<

wtorek, 2 lutego 2010

Cardlift Walentynkowy

Święto serc i miłości coraz bliżej. Czas więc się zabrać za robienie walentynek. Zmotywowała mnie Art-piaskownica:  CardLift edycja Anny-Marii. W nietypowo walentynkowych kolorach dwie kartki. Czarno-białą zrobiłam w nawiązaniu do pierwszej walentynki, którą dostał ode mnie mój mąż. W czasach jak jeszcze nie byliśmy parą, ale miętę czuć było w powietrzu :)
u. >I<