Lubię niedziele. Lubię do południa chodzić w piżamie. Lubię przedłużające się w nieskończoność niedzielne śniadania. Lubię, kiedy słyszę wśród odgłosów porannego prysznica śpiewy i gwizdy mojego męża. Mój dziadek zawsze gwizdał. Babcia za tym nie przepadała i mówiła, że jak się gwiżdże to się diabła przywołuje ;) A ja lubię kiedy mój mąż gwiżdże, zwłaszcza jak jest to coś wesołego, wtedy jestem pewna, że odwerwał się od pracy i problemów dnia codziennego, wtedy wiem, że odpoczywa. Lubię niedzielnie zwolnić.
W takim rozleniwionym nastroju niedzielnym jestem dzisiaj i chociaż dużo rzeczy chciałam Wam napisać i pokazać, postanowiłam poczekać z tym do poniedziałku. A dzisiaj obiecane zimowe góry. Pogoda nie sprzyjała fotografowaniu, uchwyciłam tylko trochę klimatu tych kilku dni. Za to energii z gór wyciągnęłam całą masę :) Część zdjęć jest foto pamiętnikiem, stąd podpisy.
20/31 styczeń 2011 w drodze, Chęciny
Nie tak dawno pokazywałam je w wydaniu jesiennym ---> TU.
Nie tak dawno pokazywałam je w wydaniu jesiennym ---> TU.
21/31 styczeń 2011 na Jaworzynie
22/31 styczeń 2011 w muzeum zabawek w Krynicy
23/31 styczeń 2011 górska kolacja
A na zakończenie scrap górski. Lift --->TEJ pracy Nuli. Papiery ILS. Z fragmentem mojego ukochanego wiersza Jerzego Harasymowicza.
W górach jest wszystko co kocham
Wszystkie wiersze są w bukachZawsze kiedy tam wracam
Biorą mnie klony za wnuka
Zawsze kiedy tam wracam
Siedzę na ławce z księżycem
I szumią brzóz kropidła
Dalekie miasta są niczem
Dobrej nocy.
u. >I<
Bo w zasadzie czasem myślę że po to niedziele są!
OdpowiedzUsuńMój namiętnie śpiewa i rymuje;]
Kicius przy oscypku ..chyba ma smaka na ten podobny do makaronu ..
OdpowiedzUsuń