Lawendowych wytworów ciąg dalszy. O zapachowych woreczkach do szafy myślałam od momentu, kiedy zebrałam pierwszy susz. W mojej głowie miały raczej kształt prostokątów, ale zainspirowana wyzwaniem Anity w Art-piaskownicy, postanowiłam zmierzyć się z szyciem serca. Szyć nie umiem, jeszcze. Narazie przeszywam głównie papier na scrapach :) Nawet szpilek takich z główkami nie mam. Czujne oko wypatrzy na zdjęciach serca łapane igłami. Było różnie. Najlepiej świadczy o tym zdjęcie uwieczniające dziki wybuch radości mojego męża, kiedy zobaczył mojego pierwszego krzywulca.
Następny wyszedł już trochę lepiej. Chociaż podobno zamiast serca przypomina but.
Na napełnianie muszę znaleźć inny sposób, bo lejek się zatyka. Jeszcze trochę wstążeczki, guziczek i włala!
Spodobał mi się ten motyw. Marzy mi się fotka 5 takich koszul na wieszakach, z lawendowymi sercami. Może każde kolejne będzie mniej do buta podobne ;)Leniwej soboty Wam życzę.
u. >I<
trening czyni mistrza więc wszystko przed Tobą ;) do napełniania dobra jest zwykła kartka zwinięta w rożek, łatwiej poradzić sobie z zapychaniem i przydaje się ołówek do popychania suszu :)
OdpowiedzUsuńBo chłopaki się nie znają!
OdpowiedzUsuń