Zrobiłam sobie dzisiaj dzień regeneracji sił, przerwę międzyprzeprowadzkową. Nie był to dzień lenia, wstawiłam dwa prania, posprzątałam itd., ale znalazłam też trochę czasu dla siebie. Rano w ramach odmóżdżania włączyłam TV, a tam intrygujący temat: Botox Party. Co to za wytwór? Nazwa wskazuje na imprezę z wstrzykiwaniem botoxu. Jak wynikało z kolejnej części reportażu w Polsce takie imprezy są tylko konsultacyjno-informacyjne, w Stanach ze strzykawkami. Kolejną ciekawostką jest to, że w temacie i samego party i botoxu wypowiadali się głównie panowie. Na zakończenie fantazja odnośnie kierunku w jakim temat się rozwinie: wieczór panieński, na którym jedną z atrakcji jest wstrzyknięcie botoxu dla każdej z uczestniczek. Przeraziło mnie społeczeństwo, w którym żyje. Moi dziadkowie nie mieli nic, rodzice prawie nic, a my mamy wszystko. Gdzie jest granica między korzystaniem z udogodnień, które są na wyciągnięcie ręki a zatraceniem w konsumpcyjnym świecie? Gdzie jest granica, za którą sami siebie pozbawiamy wolności? Czytam teraz "Sztukę prostoty" Dominique Loreau i może stąd botoxowe przemyślenia. "Nie chodzi o dążenie do doskonałości, ale o wzbogacenie życia. Obfitość niszczy duszę i pozbawia wolności" Czy nie zatraciliśmy się już we własnych potrzebach materialnych i wyobrażeniach siebie idealnych? Czy jesteśmy jeszcze wolni?
Ale zrobiło się patetycznie i smutno :) No to teraz kilka zdjęć. Kolejne wyzwanie Art-Piaskownicy, mój relaks międzyprzeprowadzkowy. Scrap będzie jutro, a dzisiaj zdjęcia w kolorystyce kolejnego wyzwania. Toruń, Praga i Zimny Kąt.
u. >I<
u. >I<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz