Dzisiejsza sobota przebiegła nam pod znakiem lawendy. Szykujemy powoli roślinki do zimy. Chociaż lato było deszczowe nasza lawenda poradziła sobie z pogodą całkiem nieźle. O tym wszystkim będzie oddzielny post, bo 300 krzaczków to nie byle co i zasługuje na chwilę uwagi.
Czasami lubię gotować. Oboje z Grzesiem uwielbiamy jeść, więc kiedy jest wolniejszy dzień , natchnienie i chęci, dogadzamy swoim podniebieniom ile się w brzuchu mieści :) Dzisiaj było tak:
Powyciągałam aparaty analogowe. Ciemnia ciągle pozostaje w sferze marzeń, więc póki co klisze kolorowe, ale ile radości w mierzeniu światła i ustawianiu ostrości. Poza tym nadal twierdzę, że klisza nadaje zdjęciom klimat nie do skopiowania.
Od kilku dni zaczynam przebudzać się scrapowo. Wczoraj natchnęła mnie bardzo fajna mapka na blogu ILS. Do 29.09. można jeszcze zgłaszać prace, zajrzyjcie --->TU. I to jest właśnie klimat zdjęć z analoga.
Od kilku dni wieczorami słuchamy jeleni, dzisiaj leciały klucze dzikich gęsi, zimne dni coraz bliżej.
Dobrej nocy.
u. >I<
300 krzaczków lawendy wooow
OdpowiedzUsuńUluś czyli będą znowu lawendowe różdżki;-)) Twoje przebudzenie scrapowe mnie zachwiciło, scrap idealny;-)
OdpowiedzUsuńbędą będą i to większe niż w zeszłym roku i w ilości hurtowej :)
OdpowiedzUsuń