Uwielbiam poranki na wsi. Zwłaszcza pierwsze wiosenne, kiedy ptaki urządzają takie koncerty, że nie da się spać. Wtedy zaraz po przebudzeniu wybieram się na spacer. Narzucam bluzę na piżamę i wymykam się po cichu. Odwiedzam hiacynty, pierwiosnki, zaglądam do lawendy, w tle pierwsze nieśmiałe promienie słońca, mgła „wstająca” z nad rzeki i wilgotny zapach ziemi. Mam wrażenie, że cała przyroda zaczyna dzień razem ze mną, aż chce się krzyknąć: „dzień dobry dniu!”. Wracam do domu, rozpalam w piecu, robię herbatę w jednym z ulubionych kubków i planuję, planuję, planuję. W piecu trzaska drzewo, herbata paruje… przeglądam ogrodnicze poradniki i marzę o pięknej wiosennej rabacie. Brak mi zacięcia ogrodniczego. Kwiaty kocham, ale wolę jak rosą „samopas”, dlatego szukam i wybieram gatunki, przy których nie trzeba się za dużo napracować. „Ogród dla leniwych” to zdecydowanie pozycja dla mnie. W moich marzeniach wszystkie gatunki rosną bujnie przy minimalnej opiece...
Tak było w zeszłą niedzielę. Dzisiaj za oknem leje deszcz i wieje wiatr. Idealny dzień żeby nareszcie poscrapować. Mam tyle nowych przydasi i zero czasu. Może dzisiaj...
Pięknego weekendu Wam życzę!
u. >I<
Kocham takie sielskie klimaty;-)) Tobie też pięknego weekendu;-)) dobrze, że wróciłaś;-)) Pozdrawiam;-)
OdpowiedzUsuńdziękuję Lily :*
OdpowiedzUsuń